Images Texts
TOMKOWSKI

Jesień (fragment)


Wpadła Monika, dopytując się o znajomego hydraulika, którego telefon gdzieś zapisałem, a potem zgubiłem. Podając herbatę pomyślałem bez sensu, że mógłbym być na jej miejscu, a tym samym – być kimś innym. Na przykład być człowiekiem dotrzymującym kroku swoim czasom.
Jak zawsze życzliwa mi Monika zadawała mnóstwo intrygujących pytań.
Czy zauważyłeś, jak zmienia się świat?
Zauważyłem, lecz właściwie tego nigdy się nie widzi. Po prostu któregoś dnia budzisz się rano i stwierdzasz, że odtąd będziemy musieli radzić sobie bez tej czy innej osobistości. Cóż, naturalna kolej rzeczy. Albo idziesz ulicą i stwierdzasz, że w miejscu, gdzie przez parę lat stały rusztowania i ciągle coś leciało przechodniom na głowę, wyrósł luksusowy hotel, w którym nigdy nie zamieszkasz. Podobnie jak w tym apartamentowcu, który postawiono wycinając część starego parku. Bo życie toczy się coraz szybciej i jest coraz bardziej eleganckie.
Jak stroje przechodniów i jak mieszkania, kiedyś okropnie zaniedbane, a dziś?
Wszyscy remontują kuchnie i łazienki, a urządzając pokoje i lofty starają się podążać za najnowszą modą, która nakazuje nieustannie zastępować jedne meble drugimi, dbać o kolor farby, starannie dobierać wzory na kafelkach. A podłogi, a sufity, a grzejniki – wszystko trzeba wymienić, bo idzie nowe, a wraz z nim powiew lepszych czasów, szczęśliwych i jasnych. Wymienić, wygładzić, poprawić, upiększyć, by wyglądało jak w kolorowym folderku albo cyfrowej telewizji, bo nasze oczy widzą świat już inaczej i kto chciałby spędzić choć chwilę w zapuszczonej i ciemnej ruderze?
Na szczęście coraz więcej osób wie, jak łączyć kolory i dodatki, a pomagają w tym komentatorzy telewizyjni i portale poświecone modzie (zwane „modowymi” – w czasach mojej młodości takie słowo jeszcze nie istniało, może dlatego, że wszyscy chodzili ubrani całkiem zwyczajnie, szaro i przeciętnie?). Wiadomo też, w jakich sklepach kupować ubrania, a których firm należy unikać, by nie narazić się na ośmieszenie przez lepiej zorientowanych kolegów, a nawet zwykłych przechodniów. Liczy się marka, cena, w mniejszym stopniu oczywiście smak, którego ocena zawsze jest dyskusyjna.
Proszę, wszystko zmieniało się na lepsze, a ja nagle pomyślałem o Turingu biegającym po polach wokół Cambridge w najbardziej wilgotne dni października. Flegmatyczni Anglicy tolerowali na ogół geniusza w podartym płaszczu i wyświechtanych spodniach, pedałującego czasem na rowerze przewiązanym sznurkiem. U nas zatłukliby go na śmietniku, wyrzucając zwłoki do kontenera, co przytrafiło się już niejednemu bezdomnemu.
Zresztą, zdaje mi się, że kolega Alan nie mówił od dawna żadnym ludzkim językiem, raczej bełkotał i śmiał się bez powodu – zwłaszcza od czasu, gdy odkrył, że wszystko może być zapisane w najprostszym języku, w dodatku na papierowej taśmie.
A jednak używał papieru!
Henryk wspominał, że papiery po Turingu mogą mieć dla ludzkości większe znaczenie niż święty Graal, którego dziś już nikt nie szuka. Ale mój przyjaciel był niepoprawnym fantastą, usposobionym jak najgorzej wobec wszelkich konwencji. Z upływem lat popadał w coraz większe dziwactwa. Głosił konieczność powrotu do przeszłości, zachwycał się naturą nieskażoną obecnością człowieka. Zwykłe źdźbło trawy wprawiało go w doskonały nastrój.
Przeklinał wszystkich, którzy poprawiają wielkie dzieło przyrody, a już najbardziej genetyków dłubiących w ludzkim ciele. Nowoczesnym rodzicom nie wystarcza tradycyjny sposób rozmnażania, chcą mieć dziecko mądre, zdrowe i szczęśliwe – z akcentem na „zdrowe”, bo mądrość nie jest cnotą tak bardzo pożądaną i oczekiwaną, przeważnie wystarcza spryt. A szczęście to satysfakcja, jaką daje właśnie spryt. I tylko tyle – nic więcej.
Henryk widział przyszłość w czarnych barwach, nie zachwycały go rewelacyjne wynalazki w rodzaju sztucznej skóry, bardziej odpornej na skaleczenia, pęknięcia czy infekcje. Nie podniecał widok beznogiego biegacza, który używając fantastycznych protez mknie do mety, zostawiając w tyle sprinterów trapionych kontuzjami kolana, wciąż leczących nadwyrężone od wysiłku ścięgna, zmuszonych do połykania olbrzymich ilości odżywek i anabolików.
Gdybym znalazł się na miejscu Stwórcy, wpadłbym w szał. To tak jak gdyby uczona pani redaktor zmieniła ci zakończenie książki albo organizator wystawy domalował kilka szczegółów na płótnie, które akurat skończyłeś. Nie wolno dokonywać bezkarnie takich poprawek, lekceważąc możliwość istnienia gniewnego boga, który w końcu straci cierpliwość i zdecyduje się na akt zemsty. Kimkolwiek by był – demonem, opatrznością, przyrodą rządzoną odwiecznymi prawami – wcześniej czy później weźmie na nas odwet. Doprowadzi do katastrofy, unicestwi, skaże na wieczne potępienie.
Ale wróćmy do Turinga, zajrzyjmy do jego domu, może pod podłogą, na pawlaczu albo gdzieś za gazomierzem pozostały jakieś papiery? Tak, to prawda, że służby węszyły tam przez wiele miesięcy i co się dało, przeniesiono do tajnych archiwów, ale… Ktoś tak sprytny nie zapisywałby przecież ważnych informacji w szkolnym zeszycie, a nawet na legendarnej taśmie papieru. Jeśli jego duch wędruje dziś po polach, to może nie bez istotnej przyczyny? Może właśnie tam, w pewnych proporcjach, symetriach, konfiguracjach zawarty został oczekiwany przez ludzkość komunikat, dający prawo do nadziei?
Ach, nie należy się spodziewać skarbu zakopanego pod kamieniem czy rękopisu zawiniętego w brezentowy worek, wrzuconego do dziupli starego dębu. To byłoby zbyt proste i zbyt niebezpieczne, skoro cenna wiedza ma trafić we właściwe ręce.
Może koniecznych będzie kilka wzorów, parę działań matematycznych, może będziemy musieli skorzystać z tego czy innego szyfru? W każdym razie czeka nas niełatwe zadanie. Ważne, by znaleźć się jak najszybciej w okolicach, gdzie nasze poszukiwania nabiorą nowego sensu. Może trzeba będzie wynająć helikopter, by spojrzeć na terytorium wielkiego dziwaka z góry? A może raczej zejdziemy do pobliskiej kopalni – sprawdź, proszę, na mapie, ciągnął Henryk, czy są tam jakieś kopalnie, podziemne groty, skalne labirynty.
I pamiętaj, że każde oczy widzą świat inaczej. Zwłaszcza oczy na pół obłąkanego geniusza.


MΔ§¢HIηξTRAИSLΔTE :-(   Français Español Deutsche Polski
^ Top